Nad jeziorem – gdy słońce zachodzi

Na pomoście jeszcze kilku wędkarzy. Słońce ma się ku zachodowi. Ostatnie promienie pełzną po tafli jeziora. Świat nabiera barw pomarańczowych, woda coraz ciemniejsza, gubi fiolet. Można się zachwycać.
Tak jest w Małym Leźnie „Pod kasztanem” w gospodarstwie agroturystycznym prowadzonym przez Katarzynę Miąskowską. W samej wsi jeszcze asfalt się nie kończy, jeszcze trzeba ominąć figurkę Matki Bożej, skręcić w prawo, a gdy z asfaltu droga wpadnie w polny, bity trakt, trzeba już tylko wypatrywać znaku „Pod kasztanem”. Skręcam w lewo, dłuższy kawałek polną, potem jeszcze raz w lewo, w las. A za lasem…

– Las jest z trzech stron, z czwartej woda, jezioro Wielkie Leźno. I tak jesteśmy otoczeni – mówi Katarzyna, młoda gospodyni.

Przyjechała w te strony kiedyś na praktykę zawodową. Uczyła się w brodnickim Technikum Żywienia, chciała się przyjrzeć jak wygląda działanie gospodarstwa agroturystycznego. Przyjrzała się i została.
– Tutaj poznałam swego przyszłego męża, Jacka – wspomina, zaznaczając, że to już wszystko o prywatności.
Gospodarstwo „Pod kasztanem” nie mogło inaczej się nazywać, skoro w centrum podwórka rósł wielki kasztan.

– Nawet dziadek, Jan Miąskowski, spoglądał na kasztan z podziwem. Musi zatem mieć blisko sto lat.
Impulsem do nowego gospodarowania, wyjścia z typowo rolniczej pracy, był pomysł Magdy i Romana Miąskowskich, teściów Katarzyny, który zadecydował o agroturystycznym profilu. Powstał jeden domek letniskowy, drugi przybył po jakimś czasie. Przyjeżdżali turyści z różnych stron kraju. I tak już zostało. Z tym, że teraz odpowiedzialność na siebie wzięła młoda gospodyni Katarzyna, która bardzo dobrze się sprawdza w tej roli, podobnie jak kiedyś jej teściowa, pani Magda.

– Oczywiście mąż jest także ważną postacią w tym gronie. Ma sporo pomysłów, a przy tym potrafi je wcielić w życie – mówi Katarzyna. – Gdy domki letniskowe już powstały zaplanował zbudować domek w kształcie beczki. Ponieważ jest stolarzem z zawodu, dobrze wie co mówi. Ja mu wierzę. Pewnie w nowym sezonie zrobi to, co zaplanował. Będzie też sauna, balia…

Co zostało z typowego rolnictwa? Nikt do końca nie pożegnał się, tak na zawsze, z gospodarką. Są pola, jest żyto, jest gryka, są ziemniaki. Ziemia nie jest nawożona żadną chemią, nie ma żadnego pryskania. Kury i jajka swojskie. Jesienią grzyby, o każdej porze roku ryby.

Przyjeżdżają więc „Pod kasztan” na tydzień, dwa, na miesiąc, na długi weekend i krótki. Łodzie czekają, wędki. Jezioro rybne, lasy grzybne. Nawet teraz, mimo narzekania. W kuchni młodej gospodyni opieńki już w zalewie octowej, w słoikach – marynowane. Szlachetniejsze – borowiki i czarne łebki – suszą się, suszarką podgrzewane. Zapach suszonych grzybów unosi się w sieni. Żal odjeżdżać.

(wind)